Takiego przebiegu sobotniego spotkania chyba nikt się nie spodziewał. Siatkarze Enei KKS-u przegrali po szalonym meczu 1:3 z Extransem Sędziszów Małopolski. Była to pierwsza porażka naszej drużyny na własnym parkiecie w tym sezonie. Straciliśmy też fotel wicelidera.
Przed spotkaniem wszystkie znaki na niebie wskazywały, że to kozieniczanie są zdecydowanym faworytem tego meczu. Liczby i statystyki jednak nie grają, a swoje trzeba było wywalczyć na parkiecie.
Tym razem w wyjściowym składzie trener Marek Grzelczak postawił na Daniela Ostrowskiego zamiast Michała Korycińskiego. Oprócz niego, na parkiet wyszli Kacper Kędra, Marcin Obremski, Bartłomiej Koryciński, Bartosz Jesień, Wojciech Kwiecień i tradycyjnie na libero Robert Głogowski.
Złego… złe początki
Spotkanie zaczęło się kiepsko dla kozieniczan, którzy od początku mieli ogromne problemy z blokiem gości. Zawodnicy Extransu bardzo dobrze czytali grę i skakali w tempo. Widać było, że dokładnie odrobili pracę domową. Nam natomiast w wielu momentach brakowało skuteczności. Goście kilkukrotnie się urywali i kilkukrotnie próbowaliśmy gonić. Ze stanu 2:5, doprowadziliśmy do 7:7, a chwilę potem oddaliśmy 6 kolejnych punktów, bo w bloki wpadali Obremski i Kędra. Przy stanie 13:7 na parkiecie pojawił się Michał Koryciński i po raz kolejny zaczęła się pogoń. Udało się doprowadzić do stanu 17;17 i wyjść na prowadzenie 19:17. Daniel Ostrowski zafundował nam dwa asy, a punkty dołożył blok Kwiecień / Jesień. W końcówce zabrakło jednak nerwów. Błędy własne i bloki gości, a na dodatek as Pawła Małka przy stanie 21:22 przekreśliły szansę na wygranie tej partii. W pierwszej odsłonie ulegliśmy 22:25.
I jeszcze gorzej
Znacznie gorzej w wykonaniu KKS-u wyglądała druga odsłona. Nie skończyliśmy kilku kolejnych akcji (ponownie blok + nasze outy), a po chwili goście prowadzili 9:2. Na parkiet wskoczył Patryk Walczak i nieco się ożywiło. KKS powoli zaczął gonić (7:10), ale dość delikatnie mówiąc sędziowie nam w tym nie pomagali. Po kilku kontrowersyjnych decyzjach arbitrów gra posypała się do reszty. Trener Marek Grzelczak dał pograć zmiennikom (Kapusta, Czarnecki, Jeziorowski – pierwszy raz w tym sezonie przed własną publicznością), ale i oni – mimo kilu niezłych akcji – nie dogonili rywali. Drugi set zakończył się stanem 16:25.
Co to był za set
Licznie zgromadzeni w hali przy ul. Głowaczowskiej kibicie wierzyli w przełamanie w trzecim secie. Ten zaczął się od gry punkt za punkt, ale nasze pierwsze oczka wpadały tylko po błędach gości. Serię tę przełamał Marcin Obremski.
Sytuacja na tablicy wyników nie wyglądała zbyt optymistycznie, Extrans cały czas utrzymywał 2-3 punktowe prowadzenie, a my ciągle mieliśmy problemy zarówno z atakiem, jak i z obroną. Rywale pięknie celowali w 8 metr i rzadko mylili się w ataku. Na dodatek w końcówce znowu zawrzało, bo przy stanie 21:20 sędzia ewidentnie się pomylił i podarował gościom punkt. Był to jednak punkt zwrotny. Chwilę potem nasi siatkarze postawili ważny blok, a następnie wymusili atak rywali w out. Obremski dołożył prawdziwą petardę i było 24:24. Następne minuty to horror. Walka punkt za punkt i emocje sięgające zenitu… Mało brakowało, a mecz skończyłby się już w tej partii. Przy stanie 27:28 sędzia główny nie zauważył bloku gości i przyznał punkt rywalom, kończąc mecz. Na parkiecie ponownie zawrzało. Zaczęła się dyskusja, której efektem była zmiana decyzji arbitra. Było po 28:28 i nerwówka trwała dalej. Ostatecznie KKS wygrał tego seta 32:30 i miał powalczyć o tie-breaka.
Od euforii do katastrofy
Na czwartego seta kozieniczanie wyszli mocno podbudowani zwycięstwem. Atmosfera na trybunach też była wspaniała i podopieczni Marka Grzelczaka mogli liczyć na głośni doping. Zaczęło się bardzo dobrze (7:4) i przez długi czas tak to wyglądało. Extrans próbował gonić, ale KKS starał się utrzymywać prowadzenie. Było 18:13 i wtedy gra się posypała. Dwa asy wsadził Patryk Grendysa, potem rywale obili nasz blok i było 19:19. Zrobiło się nerwowo, ale wtedy zapunktował nasz blok (najpierw Kwiecień, potem Jesień). Przy stanie 23:20 wydawało się, że tie-break jest na wyciągnięcie ręki. Niestety na zagrywce gości przebłysk złapał Łukasz Perłowski zrobiło się 23:23. Chwilę potem Kędra obił blok i mieliśmy piłkę setową, ale goście odpowiedzieli tym samym. Przy stanie 25:25 asa zapodał Paweł Małek, a chwilę potem źle przyjęliśmy jego zagrywkę i było pozamiatane. KKS przegrał tego seta 25:27, a cały mecz 1:3.
Tracimy wicelidera
Dla kozieniczan była to pierwsza porażka przed własną publicznością w tym sezonie. Co więcej, kolejne trzy punkty zgarnął Wisłok Strzyżów (3:1 z Błękitnymi) i z dorobkiem 18 punktów przeskoczył nas w tabeli (my mamy 17 oczek). W pozostałych meczach MOSiR Jasło wygrał 3:2 w Krośnie, a Avia Świdnik 3:1 w Niebylcu.
Swój kolejny mecz KKS rozegra za tydzień. W najbliższą sobotę zmierzymy się na wyjeździe… z Extransem Sędziszów. Będzie to zaległe spotkanie z października i okazja do szybkiego rewanżu. Trzymamy kciuki.
Energii naszym siatkarzom dodaje Enea.
Enea KKS Kozienice – Extrans Sędziszów Małopolski 1:3 (22:25, 16:25, 32:30, 25:27)
KKS: Kędra, Obremski, B. Koryciński, Jesień, Kwiecień, Ostrowski, Głogowski (libero) oraz M. Koryciński, Czarnecki, Kapusta, Walczak, Jeziorowski
Extrans: Grendysa, Kalandyk, Małek, Perłowski, Polek, Pyrsak, Szczęch (libero)
fot. Mariusz Basaj / KKS Kozienice