post

(Zdjęcia) Jak mecz z Camperem, to tie-break. Tym razem z happy endem

Siatkarze Enei KKS-u Kozienice pokonali na własnym parkiecie zespół KS Camper Wyszków. To było szalone spotkanie, a do jego rozstrzygnięcia potrzebny był tie-break. Co ciekawe, było to trzecie starcie pomiędzy tymi ekipami i trzecie zakończone po pięciosetowym boju. Emocji w hali przy ul. Głowaczowskiej nie brakowało, zwłaszcza w ostatniej odsłonie.

Mecz rozpoczęliśmy w typowym ustawieniu i składzie. Od pierwszych minut zagrali: Wojtek Ranecki, Michał Koryciński, Kuba Baranowski, Maciej Kałasz, Michał Trąbka, Piotrek Skałbania i Robert Głogowski na libero.

Kiepska seria w pierwszym secie

Mecz rozpoczęliśmy od trzypunktowego prowadzenia i nic nie zapowiadało kłopotów w pierwszej odsłonie. Tymczasem już przy 3:0 stanęliśmy i po kilku kolejnych akcjach było 3:7. Ta seria z początku seta rzutowała na cały jego przebieg. KKS musiał gonić, ale robiliśmy to niechlujnie. Duża liczba błędów własnych, kiepska skuteczność w ataku (mimo niezłego przejęcia) i częste zamieszanie w naszych szeregach sprawiały, że rywale utrzymywali dystans. Sporo krwi w pierwszym secie napsuł naszym zawodnikom Filip Balasz, który wyróżniał się na zagrywce. Kozieniczanom udało się zniwelować stratę maksymalnie do dwóch oczek (tylko na chwilę), a seta koniec końców przegrali do 20.

Pogrom w drugim

Drugiego seta rozpoczęliśmy z jedną zmianą. Michała Trąbkę zastąpił Bartek Koryciński. Trzeba przyznać, że kozieniczanie na drugą odsłonę wyszli dużo bardziej zdeterminowani i zmotywowani. Tym razem to my zaczęliśmy od dobrej serii przy zagrywce Michała Korycińskiego. Jego świetne zagrywki (w tym as), w połączeniu z blokami KKS-u pozwoliły objąć nam prowadzenie 5:1.

Z każdą kolejną akcją KKS nakręcał się coraz bardziej. Poprawiliśmy skuteczność w ataku, świetnie graliśmy blokiem (minimum 5 punktów w tej partii blokiem), a rywale coraz częściej się gubili po własnej stronie siatki. Cały czas dobrze chodziła nasza zagrywka (m.in. as Skałbanii). W efekcie odjechaliśmy im totalnie i wygraliśmy tę odsłonę do 11.

Wypuściliśmy seta

Trzeci set od pierwszych minut był bardzo zacięty, chociaż trzeba zauważyć, że obie ekipy popełniały sporo błędów. Do połowy partii to KKS miał przewagę 2-3 punktów. Czuć jednak było, że z każdą kolejną chwilą coraz gorzej prezentujemy się w ataku. Piłki trafiały na aut lub zatrzymywały się na bloku rywali. Niewykorzystane sytuacje i błędy miały się zemścić. Gra KKS-u w tej odsłonie skończyła się przy stanie 17:15. Camper przy zagrywce Bodzona i po serii naszych nieudanych ataków wyszedł na prowadzenie 17:21. W końcówce seta na parkiecie pojawił się wracający po kontuzji Daniel Ostrowski, ale tej odsłony nie udało się uratować. Zatrzymany KKS niemal nie punktował (18:24), a seta przegraliśmy ostatecznie do 20.

Powtórka z drugiego

W czwartym secie nastąpiła kolejna zmiana w naszym składzie. Tym razem Piotrka Skałbanię zastąpił Marcin Obremski. Kibice byli dosłownie świadkami powtórki z drugiego seta. Tym razem zaczęliśmy od trzech punktów przy zagrywce Wojtka Raneckiego, który dopisał sobie asa.

Nakręcony KKS nie zamierzał popełnić tych samych błędów co w trzeciej odsłonie. Wysoka skuteczność w ataku (Kuba, Minio, Bartek), piękne, szybkie akcje i skuteczne bloki pozwoliły nam odjechać, a gra rywali ponownie się posypała. Kozieniczanie zagrali swoje i wygrali do 12.

Thriller w tie-breaku

Do zakończenia meczu było jeszcze daleko, a tie-break okazał się totalną jazdą bez trzymanki. Zaczęliśmy od dwóch punktów prowadzenia po ich autowym ataku i naszym bloku. Rywale po chwili wyrównali (4:4), ale na przerwę schodziliśmy ze sporą przewagą 8:5. Wówczas nasza gra znowu stanęła. Mieliśmy problemy z przyjęciem piłek słanych przez Werpachowskiego, nie konstruowaliśmy akcji, a rywale oddawali. Tak było do stanu 9:10, kiedy Werpachowski zepsuł zagrywkę. Na szczęście były to jedne z ostatnich udanych zagrywek rywali, którzy do końca seta psuli piłki na potęgę.

Z kolei kozieniczanie nie zamierzali odpuszczać i walczyli. Bardzo ważny punkt (na 11:11) zdobył Marcin Obremski po udanej walce na siatce. Przy 13:13 postawiliśmy bardzo ważny blok i mieliśmy pierwszą piłkę setową, ale rywale nie odpuszczali. Przez kilka dobrych minut byliśmy świadkami emocjonującej gry na przewagi. Punkt na wagę zwycięstwa udało się zdobyć po niewygodnej zagrywce Michała Korycińskiego. Piłka poszła po siatce, rywale nie mieli z czego uderzyć – w przeciwieństwie do Marcina Obremskiego, który obił blok Campera, kończąc spotkanie.

Co słychać w tabeli?

W 10. kolejce rozegrano aż trzy pięciosetowe spotkania. Przełamanie zaliczył AZS Olsztyn, który zdobył dwa punkty w meczu z Lechią II. Dość niespodziewanie aż pięciu setów do wygranej potrzebowała Sparta, która podejmowała Czarnych. Ponadto Wola wygrała 3:1 z Centrum, Metro 3:0 z Trójką, a Arka 3:0 ze Spałą II.

Zainkasowane dwa punkty pozwoliły kozieniczanom utrzymać 4. miejsce w tabeli. Mamy 17 punktów, czyli dokładnie tyle samo co piąta w stawce Wola. A już za tydzień czeka nas ostatni mecz pierwszej serii spotkań. Na wyjeździe zagramy z Centrum Augustów.

Energii naszym siatkarzom dodają Enea i Gmina Kozienice.

Enea KKS Kozienice – KS Camper Wyszków 3:2 (20:25, 25:11, 20:25, 25:12, 20:18)
KKS: Ranecki, M. Koryciński, Baranowski, Kałasz, Trąbka, Skałbania, Głogowski (libero) oraz Obremski, B. Koryciński, Ostrowski
Camper: Balasz, G. Stryjewski, Wojtkowski, K. Stryjewski, Bodzon, Werpachowski, Olszewski (libero)

fot. Mariusz Basaj / Enea KKS Kozienice