Stare siatkarskie porzekadło mówi, że „kto nie wygrywa 3:0, ten przegrywa 2:3”. I tak było też w niedzielę, 15 listopada, w Ropczycach. Siatkarze Enei KKS-u wygrali zaległe spotkanie z Błękitnymi 3:2, chociaż przegrywali już dwoma setami. Podopieczni Marka Grzelczaka dalej pozostają niepokonani w tym sezonie, ale mogą czuć spory niedosyt. Punkt stracili niemal na własne życzenie.
W niedzielnym meczu trener Marek Grzelczak postawił na ten sam skład, co w pojedynku z AKS-em. Od pierwszych minut na parkiecie pojawili się zatem Wojciech Kwiecień, Bartłomiej Koryciński, Krzysztof Jeziorowski, Kacper Kędra, Marcin Obremski, Daniel Ostrowski i Robert Głogowski na libero.
Na własne życzenie
Początek spotkania nie wskazywał na to, że będziemy świadkami aż pięciu setów. Po chwilowej grze punkt za punkt i kilku dobrych akcjach przez środek (trzy razy z rzędu kończył Koryciński), zaczęliśmy powoli odskakiwać, najpierw na 7:10, a następnie 10:14 i kolejne 13:18. Była to największa przewaga naszej drużyny w pierwszej odsłonie i wydawało się, że dowieziemy tego seta na spokojnie do końca. Niestety nasza gra się posypała. Zawodnicy KKS-u mieli dużo problemów z kończeniem ataków, rywale nieźle bronili, nie punktowaliśmy blokiem i w tej odsłonie nie zachwycaliśmy zagrywką.
Rywale doprowadzili do stanu 22:22 – po tym, kiedy nie skończyliśmy kolejnego ataku, a za chwilę dołożyli asa. Przy stanie 23:22 popsuli zagrywkę, ale chwilę potem obili nasz blok. Kwintesencją tej partii była jej ostatnia akcja. KKS nie skończył trzech ataków, a rywale boleśnie oddali i było 25:23.
W drugim podobnie
W drugiego seta weszliśmy podobnie. Kilka skutecznych bloków i dwa błędy rywali pozwoliły odskoczyć na 3:7. Szybko jednak wróciły problemy z pierwszej odsłony. Nie kończyliśmy ataków, wpadaliśmy w blok i rywale szybko złapali kontakt. Było 10:10, potem 15:15 i tak do stanu 22:22. Wtedy najpierw rywale obili nasz blok, a w następnej akcji nie skończyliśmy ataku i musieliśmy przyjąć odpowiedź. Było 24:22. Nadzieję na ugranie seta dał nam jeszcze Bartłomiej Koryciński skutecznym atakiem ze środka, ale dosłownie chwilę później popsuł zagrywkę. Podobnie jak w pierwszej odsłonie Błękitni wygrali 25:23.
Ciężka pobudka
Trzecia odsłona zaczęła się kiepsko dla KKSu. Rywale dwukrotnie postawili szczelny blok, a następnie dorzucili asa. Było 3:0. Na dodatek brakowało nam dokładności. Przy stanie 5:2 Marek Grzelczak poprosił o czas. Nie wiemy co powiedział wtedy chłopakom, ale chwilę potem odpalili.
KKS po dobrych atakach Ostrowskiego i ważnym bloku Ostrego w duecie z Jeziorowskim złapał kontakt. Coraz częściej zmuszaliśmy rywali do błędów i było 7:7. W końcu odpaliła też nasza zagrywka najpierw Obremski, a chwilę potem Jeziorowski, który dorzucił asa. Było 8:13 i tym razem KKS nie zamierzał oddać prowadzenia. Rywale zbliżyli się co najwyżej na dwa punkty, ale tylko na chwilę. Nasza gra poprawiła się praktycznie w każdym elemencie i wygraliśmy tę partię do 19.
Rozpędzona maszyna
Siatkarze KKS-u nabrali wiatru w żagle i w czwartej odsłonie od początku grali swoje (1:4). Na dodatek rywale coraz częściej się mylili. Podopieczni Marka Grzelczaka nie dali złapać kontaktu Błękitnym, którzy zbliżyli się maksymalnie na trzy punkty (12:15). Po naszej stronie na parkiecie bez dwóch zdań wyróżniali się Ostrowski i Jeziorowski, ale cała drużyna wyglądała lepiej niż w pierwszych odsłonach. Czwartego seta wygraliśmy do 16.
Tie-break z emocjami
Piąta odsłona rozpoczęła się około godz. 18:00, po dwóch godzinach męczącego spotkania. Co ciekawe, trener Marek Grzelczak przez cały mecz nie wpuścił na parkiet nikogo ze zmienników.
Tie-breaka zaczęliśmy od dwóch nieudanych ataków, ale Błękitni podarowali nam dwa ataki w aut. Było 2:2 Chwilę potem zagraliśmy dwie dobre akcje, raz po skrzydle i raz ze środka i było 2:4. Następnie dorzuciliśmy podwójny blok, a rywale dwa ataki poza boisko i było 3:7, a chwilę potem 4:9. Wtedy Błękitni zerwali się do jeszcze jednego ataku i złapali kontakt na 8:9. Końcówka partii to jednak popis Ostrowskiego i Jeziorowskiego. Obaj dorzucili po asie, a Daniel skutecznie atakował. Tie-breaka wygraliśmy do 10, a cały mecz 3:2.
Bez zmian w tabeli
Dla KKS-u był to pierwszy stracony punkt w tym sezonie. Po 5 meczach kozieniczanie mają 14 oczek i dalej zajmują czwarte miejsce w tabeli. Do lidera tracimy dwa punkty, ale rozegraliśmy też dwa spotkania mniej.
Kolejna, podwójna szansa do zapunktowania będzie już za tydzień. W sobotę zagramy mecz 8. kolejki z ostatnimi w tabeli Gorlicami, a w niedzielę zaległe spotkanie z MOSiR-em Jasło. Zwłaszcza ten pojedynek zapowiada się emocjonująco. Jasło, podobnie jak KKS, jeszcze nie zaznało smaku porażki. Będzie to zatem pojedynek o miano niepokonanych. Czekamy!
Energii naszym siatkarzom dodaje Enea.
Błękitni Ropczyce – Enea KKS Kozienice 2:3 (25:23, 25:23, 19:25, 16:25, 10:15)
KKS: Kwiecień, Kędra, Obremski, B. Koryciński, Jeziorowski, Ostrowski, Głogowski (libero)