post

Pięciosetowy thriller na początek rundy play-off

W dobrym stylu siatkarze Enei KKS-u Kozienice rozpoczęli zmagania w rundzie play-off. Co prawda, przegrali pierwsze spotkanie z zespołem KS Metro Warszawa, ale dopiero po tie-breaku, do którego doprowadzili, mimo że przegrywali 2:0. Ostatecznie, po raz kolejny, musieli uznać wyższość rywali. Walka o awans do turnieju półfinałowego toczy się jednak dalej, a już w niedzielę czeka nas kolejny pojedynek z Metrem.

Mecz rozpoczęliśmy w składzie: Wojciech Ranecki na rozegraniu, Karol Bartnik i Jakub Baranowski na przyjęciu, Maciej Kałasz i Bartłomiej Koryciński na środku, Antoni Sokołowski w ataku i Robert Głogowski na libero.

Pościg od pierwszych minut

Niestety, w spotkanie weszliśmy fatalnie. Problemy z przyjęciem dobrych zagrywek gospodarzy sprawiły, że po chwili przegrywaliśmy już 6:1. KKS musiał od początku gonić, a nie pomagał w tym skuteczny blok Metra. Na szczęście z każdą chwilą pierwszej partii nasza gra wyglądała coraz lepiej. Przy stanie 11:7 na zagrywce pojawił się Maciej Kałasz. Rywale mieli problemy z jego technicznymi serwisami. Obroniliśmy akcję i z trzeciego metra bombę posłał Baranowski, a za chwilę Maciek dołożył asa i było 11:9. Kontakt złapaliśmy po paru minutach (14:13), jednak gospodarze cały czas utrzymywali prowadzenie. Tu nie było łatwych piłek i każdy punkt należało dosłownie wyszarpać. Do remisu doprowadziliśmy przy stanie 20:20, po asie Wojtka Raneckiego. Przy wyniku 21:21 na zagrywkę wszedł Dominik Kiernoz, dołożył asa i po raz pierwszy prowadziliśmy w tym spotkaniu. Za chwilę goście dwukrotnie pomylili się w ataku (przy okazji długich wymian) i mieliśmy dwie piłki setowe. Niestety, żadnej nie udało się wykorzystać i rozpoczęła się gra na przewagi. Tu kluczowa ponownie okazała się zagrywka, a Metro wygrało tego seta 29:27.

Nieźle, ale do czasu

Znacznie lepiej rozpoczęliśmy drugą partię, od początku trzymając kontakt z rywalami. Gra toczyła się głównie punkt za punkt, bez wyraźnej przewagi po którejkolwiek stronie siatki. Obydwu ekipom zdarzały się też błędy. Przy stanie 8:7 w miejsce Karola Bartnika na parkiecie pojawił się Daniel Ostrowski. Gospodarze oderwali się na dwa punkty po asie Tatarucha i przy stanie 13:11 trener Marek Grzelczak prosił o czas. Za chwilę dorzucili też blok i było 15:12, a Antoniego Sokołowskiego zmienił Adam Ostrowski. Gospodarze skrzętnie pilnowali prowadzenia, które jeszcze powiększyli (21:17). W końcówce seta z naszych graczy zeszło powietrze, do tego doszły zepsute serwisy i przegraliśmy tę partię do 20.

Set dla nas!

Na trzeciego seta wrócił Antoni Sokołowski, ale na parkiecie pozostał Daniel Ostrowski. Do gry włączył się również Michał Trąbka za Macieja Kałasza. Tę partię rozpoczęliśmy zdecydowanie najlepiej, bo od prowadzenia 0:3. Tym razem gospodarze musieli gonić, ale udało im się to dość szybko. Po serii świetnych zagrywek Tatarucha było 8:7. W kolejnych akcjach oglądaliśmy bardzo wyrównane widowisko, a w kluczowych momentach odzywał się blok KKS-u, co pozwoliło nam się oderwać. Przy stanie 16:19 trener gospodarzy prosił o czas. Metro usilnie chciało skończyć ten pojedynek w trzech setach i stawiało trudne warunki do gry. Na nasze szczęście niełatwe piłki skutecznie kończyli Daniel Ostrowski i Antoni Sokołowski, gospodarze dorzucili też dwa błędy i wygraliśmy do 20.

Siatkarski rollercoaster

Początek czwartej partii to przewaga kozieniczan, którzy dwukrotnie postawili szczelny blok. Wygrali też długie wymiany (świetnie jedną z akcji skończył Baranowski) i przy stanie 3:6 gospodarze brali czas. Za chwilę podwyższyliśmy przewagę do czterech oczek (4:8). Nie brakowało nerwów po obu stronach siatki, co przełożyło się na serię zepsutych zagrywek obydwu ekip. Wydawało się, że z nerwami szybciej poradzili sobie kozieniczanie, którzy odskoczyli rywalom aż na sześć punktów (6:12). Jednak przy wyniku 8:14 siatkarze KKS-u stanęli, a kolejne trzy punkty zanotowali sobie stołeczni, na co Marek Grzelczak zareagował wzięciem czasu. Trudno jednak uwierzyć w to, co działo się dalej, bo po serii zmarnowanych ataków kozieniczan na tablicy widniał wynik 14:15, a po kolejnym czasie – 15:15. Gra zaczynała się od nowa. KKS szybko ponownie się oderwał (16:19) i trzymał to prowadzenie. Przy 20:23 gospodarze wzięli czas, a za chwilę znów pomylili się w ataku. Mieliśmy kilka piłek setowych, a drugą z nich dobrym atakiem skończył Kuba Baranowski.

Szalony tie-break

Po raz trzeci w tym sezonie przyszło nam grać tie-breaka z Metrem. Poprzednie starcia w piątym secie zaczynaliśmy nie najlepiej i tak było i tym razem. Po zepsutej zagrywce i dwóch blokach Metro prowadziło 3:0. Zdołaliśmy szybko odpowiedzieć, a remis zobaczyliśmy dosłownie chwilę później (5:5). Niestety, w kolejnych akcjach zabrakło skuteczności w naszym ataku, piłka lądowała na aucie i strony zmienialiśmy przy stanie 8:5. Wydawało się, że ten moment zadecyduje o losach setach, ale raz jeszcze wróciliśmy do gry. Po akcji na 10:12, drugą żółtą kartkę otrzymał Gregorowicz za co został wykluczony. W kolejnej akcji postawiliśmy blok, a następnie rywale zaatakowali w aut i było 12:12. Metro jednak w końcu zapunktowało, a za chwilę asa posłał Cackowski. Gospodarze mieli piłkę meczową i wykorzystali pierwszą, wygrywając do 12.

Jutro gramy dalej

Rywalizacja w fazie play-off toczy się do trzech zwycięstw. Kolejny mecz zagramy już w niedzielę, 7 kwietnia. Początek starcia o godz. 17.00. W Kozienicach spotkamy się za tydzień. W przypadku drugiej pary z grupy nr 2, dwukrotnie lepsza okazała się Sparta Grodzisk Mazowiecki, wygrywając pewnie oba spotkania z Neckiem Augustów 3:0.

Energii naszym siatkarzom dodają Enea i Gmina Kozienice.

KS Metro Family Warszawa – Enea KKS Kozienice 3:2 (29:27, 25:20, 20:25, 21:25, 15:12)
KKS: Ranecki, Bartnik, Baranowski, Kałasz, B. Koryciński, Sokołowski, Głogowski (libero) oraz Kiernoz, D. Ostrowski, A. Ostrowski
Metro: Troczyński, Kopyść, Gregorowicz, Tataruch, Cackowski, Getka, Gościański (libero) oraz Kuciński, Kraśniewski